Poszła za nią. Mgła była coraz gęstsza. Ale po chwili jakby stała się bardziej przezroczysta. Czuć było wilgoć na skórze jednak widoczność znacznie się polepszyła. Venira spojrzała za siebie. Nic nie było widać poza gęstą mgłą i krzewami.
- Więc gdzie mam iść? - zapytała.
Offline
Od czasy do czasu óżna było usłyszeć w lesie przerażajace dźwięki, ale Anabelle była już do nich nauczona więc nie zwracała na nie większej uwagi. Szły dość długo, bo las był wielki. Ale po kilku godzinach marszu zobaczyły przed sobą małą chatkę.
Offline
Trzymała się blisko, nie miała ochoty zgubić się w tym lesie. W końcu po kilku godzinach doszły do chatki pustelnika.
- No nareszcie.. gdzie on aż tutaj się wyniósł.. zaczynam wątpić w to że mi pomoże - powiedziała rozglądając się dookoła. - to musi być jakiś wariat. - Nikt normalny by tu raczej nie mieszkał, pomyślała.
Offline
- Jeszcze nie wzariowałem. - powiedziała osoba wynurająca się z chatki.
Wyglądał jak mędrzec, długa i siwa broda, szaty do samej ziemi.
- Mistrzu Rachi. (czyt. Raszi) - skłoniła sie z szacunkiem.
-Witaj ponownie moja droga. Kogo tu do mnie sprowadzasz? - mówił powolnie i trochę nie zrozumiale.
Offline
- Tak, jak każdy kto tutaj przychodzi. - odpowiedział powoli.
- To ja już będę wracać. - założyła kaptur peleryny na głowę. - Mistrzu. - skłoniła się raz jeszcze i odwróciła się zamiatajac peleryną.
Offline
- Mistrzu... pochodzę z odległej osady, z gór Artemis - zaczęła.
- Wiem... - dodał Mistrz i usiadł po turecku na kamieniu.
- Wiesz co chcę ci powiedzieć? - zapytała niepewnie.
- Owszem.
Spuściła głowę.
- Więc co mam robić? Jak mogę go uratować? - zapytała. W jej osadzie mieli ogromy kłopot, otóż syn ich przywódcy Misha - Shimlad, zachorował na nieznaną chorobę. Szamani twierdzą, że to jakaś klątwa. Venira jako jedna z najlepiej wyszkolonych zabójczyń wyruszyła poszukując jakieś odpowiedzi, pomocy..
- Wasza wioska pływa we krwi... - powiedział nagle Mistrz a jego oczy zrobiły się białe - zbyt wiele bólu i śmierci sprowadziliście na świat..
- Ale.. - chciała coś powiedzieć, jednak jej przerwał.
- Musisz za to zapłacić.. musicie odkupić swe winy...
Offline
- Więc co powinnam zrobić? - zapytała - Zabijanie to nasza natura.. musimy walczyć o swoje tereny i o pozycję...
- Musicie zrozumieć, że to nie jest najważniejsze..
- Co mam zrobić Mistrzu? - zapytała ponownie tym razem mniej cierpliwym i uprzejmym głosem.
- Sama się dowiesz.. Wkrótce nadarzy się okazja.. będziesz mogła się wykazać.. Pamiętaj im bardziej się postarasz, tym większa szansa że ci się powiedzie...
Mistrz zamknął oczy. Nagle jakby zasnął. Siedział w bezruchu na kamieniu.
Próbowała coś powiedzieć. Pytać o wskazówki, ale bezskutecznie.. Kiedy zrozumiała, że nic już nie wskóra, ruszyła w drogę powrotną, do zamku. Musiała zaopatrzyć się w dalszą drogę.
Offline
Po drodze w lesie została zaatakowana przez jakąś krwiożerczą bestię.
Na szczęście w porę sięgnęła po sztylety i zręcznie uporała się z napastnikiem. Las ogarnął przeraźliwy ryk konającego potwora. Venira pobiegła dalej, wiedziała że za chwilę w to miejsce mogą przyjść kolejne potwory zwabione zapachem krwi i rykiem.
Dotarła po jakimś czasie na ścieżkę prowadzącą do zamku.
Offline